Zabawa w chowanego (Trasą)
Odkąd upadł, ze względu na koszty i złożoność przedsięwzięcia, pomysł, by Muzeum Historii Polski posadowić na gigantycznej płycie, przykrywającej Trasę Łazienkowską na wysokości Łazienek i Parku Ujazdowskiego, wszystkim wydawało się, że koncepcja ta jest ostatcznie przegrana – i że rozpalony, huczący kanion szerokości 40 i głębokości 20 metrów, pomnik gierkowskiej gigantomanii, nadal przecinać będzie Warszawę na pół, ryjąc rów, który z trudem usiłują pozszywać zbyt wąskie i wątłe ciągi komunikacyjne.
Czy rzeczywiście? A gdyby – uwaga, tu trzeba nabrać oddechu – przykryć CAŁĄ Trasę Łazienkowską, miejscami obniżając jej bieg o kilkanaście metrów, ale już nie po to, by posadowić na niej nowe budynki publiczne (czy tym bardziej nową deweloperkę), ale parki, sady i „ciągi zieleni”?
Utopia? Nie do końca, skoro zdecydował się na nią już z tuzin metropolii, z Brasilią, Seulem i Atlantą na czele. Propozycja przedwyborcza „Ruchów Miejskich”, na których czele stoi Miasto Jest Nasze, nie jest oczywiście wolna od szczypty demagogii i domieszki marzycielstwa: sami pomysłodawcy, świadomi gigantycznych kosztów inwestycyjnych, infrastrukturalnych i ludzkich („pogłębianie Trasy Łazienkowskiej” – wyobraźmy sobie te objazdy, te wybijające wody gruntowe, tę zwłokę!) prezentują swój pomysł raczej jako „marzenie i wizję” niż projekt, którego sporządzenie wymagałoby zresztą miesięcy tras.
Ale sama myśl o sprowadzeniu Trasy po poziomu -1, przykryciu płytą jeśli nie całego jej biegu, to szerokich wycinków i „sklejeniu” przy pomocy „zielonych plastrów” sporej części miasta, w tym – Parku Ujazdowskiego i Łazienek, Pola Mokotowskiego i Filtrów, Powiśla z Osią Stanisławowską, Gocławia z Parkiem Skaryszewskim, a campusu Politechniki – z ochockim campusem UW – jest o czym pomarzyć!